Brzmi trochę jak oferta matrymonialna!

Posypały się propozycje! Dobrze, już poprawiam. „Szukam dobrego lakiernika, który podejmie się malowania naszego opla kadetta z 1938 roku zgodnie z zasadami sztuki lakierniczej”.

Pozdrawiam w tym momencie wszystkich sympatycznych panów, z którymi rozmawiam od dwóch dni na temat lakieru i szpachli. Aż sama w to nie wierzę, że mnie tak to wciągnęło! To są naprawdę poważne rozmowy, w czasie których poznaję technologie stosowane przez poszczególnych kandydatów.

A co mój mąż na to? Niech się nie stresuje i zarabia na lakiernika. Ja wszystkiego dopilnuję.

        Kiedy nasz blacharz zakończył pracę, a lakiernik zmienił zdanie to należało wziąć sprawy w swoje ręce, bo małżonek był już na skraju załamania nerwowego. Ale „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. Napisałam posta na kilku mediach społecznościowych, ponieważ wierzyłam w naszych znajomych. Nie zawiodłam się! Panowie dzwonią i proponują swoje usługi. Daje się wyczuć, że większość z nich ma „serce” do tego, co robią. Pomału podejmujemy decyzję. Mamy grono faworytów i wybór nie jest łatwy. Odległość, czas, termin, poziom i cena…

Oczywiście ostateczna decyzja należy do mojego męża.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.