Tym razem Laubsdorf (Niemcy) i „Milonga”. Znalazłam się w miejscu, w którym spotkali się ludzie kochający tango. Pierwsze dźwięki muzyki i… poczułam się jakbym stała na drugim brzegu.
Tancerze rozpoczęli swój rytuał, poruszając się we własnym rytmie i intrygującym stylu, porozumiewając się tajemniczymi znakami, które były tak subtelne, że trudno dostrzec. Obserwowałam to jako laik i kompletny amator i poczułam, że czas się dla mnie zatrzymał. Było tajemniczo, staromodnie, poważnie, elegancko i majestatycznie. Tylko taniec, taniec i taniec…. Ciche rozmowy, szepty… W tle egzotyczna wokalistka, pokaz taneczny mistrzów tanga i ja wśród tych wspaniałych ludzi, z którymi nawiązałam mentalną, nieokreśloną, tajemniczą nić porozumienia. Obserwowałam ten spektakl i choć przebywałam w uroczym i wytwornym towarzystwie to czułam się wyalienowana i onieśmielona. Takie było moje pierwsze wrażenie i bardzo ciekawe doświadczenie.
Ten klimat był tak bardzo retro, że stanęłam za obiektywem.